sobota, 12 lipca 2014

To nie wróżyło nic dobrego...

Tę noc zapamiętam na zawsze. Miliony świecących gwiazd na niebie, cisza, spokój, dopalające się ognisko i my przytuleni na środku polany. Ta noc mogłaby się nie kończyć.
- O czym myślisz? - zapytał Mikołaj bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- Zastanawiam się czy to się dzieje naprawdę - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Gdyby to nie była prawda nie mógł bym zrobić tego - odparł zbliżając się do mnie. Zaczął całować moją szyję, zbliżając się do ust. Przerwał pocałunek i spojrzał na mnie:
- Masz piękne oczy.
- Może dlatego, że patrzą na Ciebie - dodałam i zaczęłam się śmiać niepohamowanie. Mikołaj widząc moją reakcję na własne słowa lekko się przestraszył, jednak nadal był uśmiechnięty - Przepraszam Cię, ale jeszcze nigdy tak nie rozmawiałam z żadnym chłopakiem bo było to dla mnie zbyt śmieszne. Nie wiedziałam, że jest we mnie tyle " słodkości " - mówiłam przez śmiech.
- Wiesz, że spotka Cię za to kara? - powiedział poważnie.
- Jaka? - zapytałam równie poważnie widząc, że chłopakowi wcale nie jest do smiechu.
- Taka! - Mikołaj rzycił się na mnie powalając mnie na plecy. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął perfidnie łaskotać. Nie mogłam złapać oddechu. W końcu przestał a ja walczyłam ze zmęczeniem. - Już nie możesz? Uuu cieniutko z Tobą Kochanie - powiedział i zaczął się śmiać. Miałam ochotę mu przywalić, ale nie mogłam się ruszyć.
- Mógłbyś ze mnie zejść?
- Ale mi tak jest bardzo wygodnie - odparł i poruszył specyficznie brwiami. Wykorzystałam moment jego zadumy i zrzuciłam go z siebie.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał widząc, że wstałam i otrzepałam spodnie.
- Wydaje mi się, że powinniśmy wracać - podałam mu rękę i pomogłam wstać.
- Naprawdę już musimy?
- Jeśli chcesz możesz zostać u mnie na noc - zaproponowałam sama nie wiem dlaczego.
- Jestem za! Idziemy! - dodał już ewidentnie ożywiony moim pomysłem. Zaśmiałam się tylko i zaczęliśmy zbierać rzeczy do koszyka. Chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy do domu. Wróciliśmy na 2 w nocy. Naszła mnie ochota na kakao. Mikołaj stał oparty o futrynę i patrzył co robię.
- Też chcesz? - zapytałam pokazując mu pudełko w kakaem.
- Wolałbym buziaka - powiedział i podszedł do mnie. Próbowałam wrócić do poprzedniej czynności ale byłam zbyt rozproszona przez mojego towarzysza. W końcu po ciężkiej próbie walczenia z łaskotkami i jego pocałunkami oddałam mu się. Może nie w dosłownym znaczeniu ale i tak sprawiło nam to przyjemność.
Obudziło mnie delikatne głaskanie. Gdyby nie moja wrażliwa skóra Mikołaj zapewne nie dowiedziałby się, że już nie śpie.
- Zrób mi kawy - powiedziałam zaspanym głosem , a oczy wciąż miałam zamknięte.
- A gdzie dzień dobry? - usłyszałam tuż przy moim uchu, aż przeszły mnie ciarki.
- Z mlekiem i 2 łyżeczkami cukru - dodałam zakrywając głowę kołdrą.
- Ktoś się do Ciebie dobija od wczoraj - powiedział chłopak wychodząc z pokoju. Z niechęcią sięgnęłam po telefon. Zobaczyłam na wyświetlaczu 3 wiadomości od: Igor i 12 nieodebranych połączeń od: Igor. Myślałam, że wyjdę z siebie. Wiadomość 1 " Odbierz proszę" wiadomość 2 " Muszę Ci powiedzieć coś ważnego!" wiadomość 3 " Cholera.. Kocham Cię! ". Po przeczytaniu tego przestałam wierzyć w ludzkość. Na początku pomyślałam, że to jakiś żart ale po ilości nieodebranych połączeń od niego przeraziłam się. Scena jak z filmu. Nie mogłam w to uwierzyć, byłam zaledwie kilka godzin z Mikołajem a teraz dowiedziałam się, że jego brat mnie kocha. Postanowiłam to zignorować. Po chwili usłyszałam Mikołaja dlatego w pośpiechu usunęłam wszystkie wiadomości.
- Kawa z mlekiem, tosty i ciastka zbożowe dla mojego Słoneczka - powiedział kładąc tace koło mnie i całując w czoło.
- Dziękuję - lekki uśmiech i zabrałam się za jedzenie.
- Sprawdzałaś kto to? - skinął głową w kierunku mojego telefonu.
- Sms-y z sieci i od Martyny a te telefony to jakaś pomyłka, nie znam tego numeru, nie ważne. Dlaczego nie jesz? - zapytałam by zmienić temat.
- Jadłem w kuchni.
Po śniadaniu postanowiłam się odświerzyć, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż.
- Muszę się zbierać - powiedział Mikołaj gdy wróciłam do pokoju.
- To zawieziesz mnie po drodze do Martyny? - zapytałam z miną ala: oczy kota z Shreka.
- No jasne - powiedział dając mi słodkiego całusa. W samochodzie cały czas trzymał moją rękę, ja jednak byłam myślami zupełnie daleko. Od rana siedziało mi w głowie to co napisał Igor. Nie byłam do tego przekonana ale przejęłam się. Postanowiłam, że powiem o tym tylko Martynie, nie chciałam, żeby Mikołaj się dowiedział. Zatrzymaliśmy się pod domem Martyny, która siedziała na schodach i czytała książkę.
- Do zobaczenia - powiedziałam i dałam mu szybkiego buziaka. Musiałam wyjść z samochodu, gdy odjechał od razu ruszyłam w stronę dziewczyny.
- Czy ja dobrze widziałam? - zapytała z szerokim uśmiechem - Ty i Mikołaj, w jednym samochodzie, o 9 rano, do tego buziak na pożegnanie? Czy ja na pewno o wszystkim wiem? - dodała przytulając się do mnie
- Tak ja i Mikołaj jesteśmy razem, dokładnie od wczoraj - powiedziałam siadając na schodach.
- Nie wyglądasz na specjalnie szczęśliwą - odparła siadając obok mnie.
- Widzisz tak jest zawsze, jestem szczęśliwa ale za chwilę coś się pieprzy - odpaliłam papierosa - Mikołaj został dziś u mnie na noc, wszystko było by ok dopuki nie odczytałam wiadomości zaraz z rana - pierwszy buch - od Igora.
- Myślałam, że po ostatniej akcji zrozumiał co zrobił.
- Tak, aż za bardzo - zaśmiałam się sarkastycznie - Wyznał mi miłość smsem bo nie odbierałam gdy dzwonił - Martyna popatrzyła na mnie z szeroko otwartą buzią. - Mucha Ci wleci - dodałam z uśmiechem.
- Nie mogę w to uwierzyć, brat Twojego chłopaka mówi a raczej pisze że Cię kocha po nocy spędzonej z tym pierwszym. No nieźle - zaczęła gorączkowo myśleć.
- Prosze Cię, ja nie wiem co mam robić. Jak Mikołaj się dowie to będzie katastrofa - powiedziałam a twarz Martyny wyrażała dziwne zakłopotanie.
- Mówiąc o Igorze to ... - nie dokończyła tylko wskazała za coś palcem. Odwróciłam się i zobaczyłam Igora biegnącego w naszą stronę. To nie wróżyło nic dobrego...
 
 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wybaczcie że tak długo mnie nie było ale planowanie wakacji wymagało trochę poświęcenia no i obchodziłam urodziny ;3 postaram się dodawać rozdziały częściej ;) :*

piątek, 20 czerwca 2014

Tą chwilę zapamiętam na zawsze.

Został ostatni miesiąc wakacji. Od tego czasu wiele się zmieniło. Po pogrzebie ojca rodzina okazała zrozumienie. Ci, którzy wiedzieli jak było musieli dorzucić swoje 3 grosze. Cały czas czegoś mi brakowało, ale wiedziałam, że nie tęsknie za nim. Dostałam kieszonkowe od mamy, które przeznaczyłam na remont mojego pokoju. Byłam bardzo zadowolona, zwłaszcza dlatego, że zrobiłam wszystko sama, no.. z maleńką pomocą Matryny. Widywałyśmy się prawie codziennie i omawiałyśmy co będzie od września. Przeraziłam się gdy zaczęła temat matury. Wiedziałam, że muszę się powoli przygotowywać. Jednak cieszyło mnie to, że mam wsparcie, nie tylko od Martyny. Między mną a Mikołajem coś było. Nie byliśmy razem ale jego stosunek do mnie był taki, jakiego nie doznałam od nikogo. Może to zabawne ale był dla mnie jak brat, najlepszy przyjaciel, kochanek a nawet jak rodzic. Może właśnie dlatego się w nim zakochałam...
Tak bardzo chciałam mu o tym powiedzieć. Postanowiłam, że zrobię to dziś, w noc spadających gwiazd. Chciałam, żeby choć to jedno życzenie się spełniło. Stałam właśnie przed lustrem aby upewnić się czy wyglądam w miarę przyzwoicie kiedy zadzwonił dzwonek. Bez wahania otworzyłam drzwi.
- Hej! - przywitał się Mikołaj.
- Cześć - odpowiedziałam - nie wejdziesz do środka? - zapytałam widząc jak chłopak stoi w miejscu.
- Wybacz, za bardzo wpatrzyłem się w ten cudowny widok - odparł pokazując szereg swoich białych zębów.
- Jaki widok? - zapytałam odwracając się za siebie by sprawdzić co miał na myśli. Chłopak wykorzystał tą sytuację i przytulił mnie od tyłu szeptając prosto do mojego ucha:
- Ciebie miałem na myśli głuptasie.
Poczułam dreszcze. Zaśmiałam się cicho aby się rozluźnić i pocałowałam go w policzek, wiedziałam, że to lubi.
- Co tam masz? - zobaczyłam, że trzyma coś w ręce.
- Niespodzianka - powiedział szybko odkładając ową niespodziankę (wielki koszyk) na podłogę i pomógł mi założyć kurtkę. Wyszliśmy na zewnątrz. - Więc gdzie mnie zabierasz? - zapytał łapiąc moją rękę i splatając nasze palce. Zrobiło mi się lekko i wesoło.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, zaufaj mi i po prostu chodź.
- Nie wiem czy mogę Ci zaufać znając Twoje możliwości - popatrzyłam na niego z jedną brwią uniesioną do góry, jednak po chwili oboje zaczęliśmy się głośno śmiać. Przez kolejne 10 minut panowała cisza. Zaczynało się ścimniać a ja czułam w sobie coś dziwnego. Albo była to reakcja na moje uczucia do Mikołaja, który właśnie trzymał moją rękę i podążał grzecznie tam gdzie go prowadziłam. Na miejscu czułam już wielką kulę w gardle. Zaczęłam zastanawiać się czy wyjawnienie mu prawdy o moich uczyciach to dobry pomysł.
- Ładne miejsce - powiedział z nienacka co mnie przestraszyło.
- Często to przychodziłam - odpowiedziałam. Staliśmy na środku łąki z której było widać tylko mój dom. - Powiesz wreszcie co tam masz? - wskazałam na koszyk. Mikołaj wyciągnął ze środka wielki koc, czerwone wino, ciastka, żelki, czekoladę a nawet dwie poduszki. - Masz zamiar spędzić tu całą noc? - zapytałam śmiejąc się widząc wszystkie te przedmioty.
- Tak właśnie - odparł z uśmiechem podpierając się rękami na biodrach.
- Jesteś nienormalny - dodałam z uśmiechem siadając na kocu. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym aż zrobiło się już zupełnie ciemno. Mikołaj zaraz koło naszego legowiska rozpalił małe ognisko. Gdy dorzucał kolejne gałązki do paleniska ja leżałam rozmarzona na kocu wpatrując się w niebo. Wtedy zobaczyłam pierwszą spadającą gwiazdę. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam skakać z radości. Zawsze cieszył mnie ten widok. Mikołaj miał ze mnie niezły ubaw.
- Pomyślałaś życzenie? - zapytał podchodząc do mnie. Chciałabym, żeby był ze mną na zawsze.
- Tak, zażyczyłam sobie nowego nauczyciela matematyki od września - zaśmiałam się pokazując chłopakowi język. Wtedy zobaczyłam kolejne spadające gwiazdy, oglądaliśmy je z wielkim skupieniem.
 - A wiesz jakie ja mam życzenie? - powiedział Mikołaj po chwili dość przyjemnej ciszy. Odwróciłam się do niego przodem - Chciałbym mieć cały świat, tylko dla siebie - dodał bawiąc się małym patykiem.
- Ale to jest nie do spełnienia - odparłam patrząc w jego stronę.
- Właśnie, że tak, jeśli tylko ten świat ma czarne włosy, błękitne oczy, słodko się uśmiecha i stoi koło mnie - mówił to wszytko przybliżając się do mnie. Gdy dotarło do mnie to co właśnie usłyszałam nie wiedziałam czy uciekać czy skakać z radości. Zupełnie mnie tym zaskoczył. Gdy złapał mnie za ręce spuściłam głowę w dół. Nie chciałam by widział jak bardzo się rumienię, mimo że było całkiem ciemno a jedyne światło padało od ogniska i księżyca. W mojej głowie słyszałam tylko słowa, które wypowiedział kilka sekund temu.
- Julka spójrz na mnie - powiedział tuż przy moim uchu, tak jakby to co mówił miałam słyszeć tylko ja i nikt inny. Na jego lekko zachrypnięty głos przymknęłam oczy. - Wiesz, że każda chwila z Tobą jest jak wygrana na loterii. Nie chcę tego stracić, bo stracę Ciebie, a tego bym nie przeżył - po jego słowach czułam że się rozpływam. Wszystko to co miałam mu do powiedzenia właśnie usłyszałam z jego ust. Chwycił mnie za podbródek i podnosząc w górę zmusił do popatrzenia na niego. Był smutny.
- Jeśli nie czujesz tego co ja zrozumiem, powiedz tylko jedno słowo a odpuszczę - dodał cichutko jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Mogę powiedzieć dwa słowa? - zapytałam równie cicho wciąż patrząc mu w oczy. - Kocham Cię - zrobiłam to. Powiedziałam mu, że go kocham, sama w to nie wierzyłam. Jego oczy zrobiły się ogromne, zacisnął mocniej nasze dłonie i wreszcie się uśmiechnął najpiękniej jak potrafił. Nagle mocno wtulił się we mnie by po chwili złożyć na moich ustach najcudowniejszy pocałunek. Tą chwilę zapamiętam na zawsze.
 
 
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tyryryry nowy rozdział :) Wybaczcie, że tak długo ale choroba mnie dopadła na rozpoczęcie wakacji ;c naszczęście już mi lepiej :) Mam nadzieje że się podoba dlatego proszę was o komentarze, to mnie motywuje do dalszego pisania ;) Buziaki :*

niedziela, 8 czerwca 2014

Przepraszam.

Czasami w życiu bywa tak, że zaraz po tych gorszych dniach nadchodzą te dobre, tak bardzo się z nich cieszymy i nie chcemy końca.  Jednak to zależy tylko od nas czy będziemy łapać szczęście do szczelnego pojemnika czy pozwolimy mu wolno sobie odejść. To właśnie czułam stojąc pod salonem tatuaży. Zastanawiałam się, zrobić to czy nie. Spełnić swoje marzenie i być szczęśliwą, czy żałować, że się nie spróbowało?
- Wchodzimy czy nie? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Mikołaja. No tak, zupełnie zapomniałam, że stoi koło mnie i patrzy jak na niezdecydowaną wariatkę.
- Nie - szybko powiedziałam nawet się nie zastanawiając - To znaczy tak - dodałam - rany nie wiem, boję się, a jak będzie mnie bardzo boleć? Albo mi się nie spodoba? Albo dostanę jakiegoś udaru skóry? - zaczęłam panikować, co musiało wyglądać bardzo komicznie. Mikołaj złapał mnie za ramiona i powiedział:
- Posłuchaj, albo wchodzimy do środka, wybierasz coś małego co Ci się spodoba, i wychodzisz stąd szczęśliwa, albo wracamy do domu gdzie przez całą drogę będziesz narzekać, że tego nie zrobiłaś. Któtka decyzja - był bardzo stanowczy. Wzięłam głęboki oddech.
- Dobra wchodzimy - powiedziałam i pewnym krokiem przekroczyłam próg salonu ciągnąc Mikołaja za rękę. Wnętrze było dość ładnie urządzone, kilka foteli, kącik dla czekających, najbardziej spodobały mi się zdjęcia tatuaży wykonanych w tym salonie. Wszystkie ich zdjęcia były wywieszone na ścianach.
- Dzień dobry - odwróciłam się i ujżałam niewysoką młodą kobietę z mocnym maijażem i wieloma tatuażami.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- Jest Pani zdecydowana czy dać katalog?
- Poproszę katalog.
Gdy otrzymałam dość grubą " książkę " usiadłam na kanapie obok Mikołaja.
- Pomóż mi - powiedziałam po cichu. On zgodził się tylko uśmiechem. Po 15 minutach już wiedziałam - Ten - wskazałam wzór owej kobiecie. Ona tylko przyjaźnie się uśmiechnęła.
- W takim razie zapraszam na fotel - pokazała miejsce ręką.
- Ale On idzie ze mną - ja natomiast wskazałam na roześmianego Mikołaja. Kobieta tylko skinęła głową. Gdy byłam już gotowa chwyciłam Mikołaja za rękę i czekałam na ten silny ból, który poczułam dosłownie po kilku sekundach.
Po godzinie stwierdziłam, że dłużej nie wytrzymam, Mikołaj chyba myślał podobnie bo jego ręka była już cała sina.
- Chwila przerwy - odparła kobieta ściągając rękawiczki, po czym podeszła do swojego biurka i zaczęła coś pisać.
- Było by szybciej gdybym była pod narkozom - szepnęłam Mikołajowi.
- Wytrzymaj, będziesz zadowolona - dodał uśmiechnięty. Pomyślałam, że będę zadowolona jeśli jemu się spodoba.
Po około 3 godzinach tatuażystka przykleiła mi plaster w miejscu bólu.
- Proszę uważać szczególnie podczas kąpieli aby plaster nie był zbyt mokry, przez najbliższe 3 tygodnie smarować maścią - tu podała mi pudełko - i proszę przyjść za 2 tygodnie sprawdzę czy wszystko jest wporządku - na koniec uśmiechnęła się i pomogła ubrać. Zapłaciłam i wyszłam z salonu.
- Bardzo boli? - zapytał Mikołaj.
- Będzie mniej boleć ja zabierzesz mnie na gorącą czekoladę - uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę po czym ruszyliśmy w stronę kawiarenki. Cieszyłam się, że był tam ze mną. Będąc w domu nie mogłam na niego nie spojrzeć. Był piękny. Wystraszyło mnie łomotanie do drzwi. Delikatnie ubrałam bluzę i wyszłam z pokoju by sprawdzić kto to. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Igora.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam.
- Próbuje dowiedzieć się dlaczego przestałaś się odzywać. Mogę wejsć?
- Nie, nie możesz, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać idź sobie - powiedziałam po czym chciałam zamknąć drzwi ale chłopak na to nie pozwolił.
- Zaczekaj! - dość dziwnym sposobem wślizgnął się do mieszkania i zamknął je na klucz.
- Daj mi spokój - odparłam i udałam się do mojego pokoju zostawiając Igora na korytarzu.
- Nie rozumiem Cię, odrzucasz każde moje połączenie, nie odpisujesz na sms-y  co ja takiego zrobiłem? - mówił to z dużym przejęciem.
- Jesteś dupkiem i tyle - powiedziałam spokojnie patrząc mu w oczy - Okłamałeś mnie i myślałeś, że się nie dowiem? - mina chłopaka wyrażała niezrozumienie - Mam na myśli moje urodziny, Mikołaja, i to jak rzekomo zostawił mnie dla swojej dziewczyny - po moich słowach zbladł. Chyba zrozumiał do czego dążyłam.
- Julka .. ja ...- zaczął się jąkać i próbował dobrać słowa - Przepraszam Cię.
- Nie przepraszaj mnie tylko stąd wyjdź.
- Nie dasz mi tego wytłumaczyć?
- Na marne Twoje starania, nie chcę słuchać żadnych wyjaśnień teraz stąd wyjdź - cały czas byłam spokojna, jednak w środku wszystko się we mnie gotowało.
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz? On nie jest dla Ciebie - podszedł do mnie i próbował przytulić ja jednak na to nie pozwoliłam.
- Jeżeli za 5 sekund nie opuścisz tego domu zadzwonię na policje - powiedziałam poważnym tonem głosu. Chłopak ze zrezygnowaną miną zaczął się oddalać. Mimo tego jak bardzo byłam na niego zła poczółam, że robi mi się go żal a oczy zalewają się łzami. Będąc w drzwiach odwrócił się i wyszeptał kolejny raz " przepraszam".


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
hej wszystkim :) na wstępie chciałam przeprosić bo sami wiecie koniec roku, oceny bla bla xD
a no i przepraszam tez bo komputer mi się zepsuł i dlatego tez tak późno ;/
Ale obiecuje, że rozdziały będą coraz częściej :)
odlicza już ktoś dni do wakacji???? :P

poniedziałek, 19 maja 2014

Dzień zaliczam do udanych.

Obudziłam się około godziny 8. Za oknem padało i wiał wiatr. Na taką pogodę nie miałam ochoty wstać z łóżka. Sięgałam po laptopa, który znajdował się na biurku, lecz w moje ręce trafiła mała karteczka: " Musiałam wracać do domu, trzymaj się - Martyna ". No tak, zupełnie zapomniałam, że tu była. Leżąc tak wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym wszystkim co się stało. Dlaczego zaufałam Igorowi? Dlaczego nie dałam szansy na wyjaśnienia Mikołajowi? Co ja tak na prawdę czuje? Obu znałam zaledwie kilka tygodni a już miałam pustkę w głowie. Byłam wściekła na Igora za to co zrobił. Kłamał w żywe oczy i nie czuł się winny. I nie potrafiłam zapomnieć tego smutku w oczach Mikołaja. Jednak chłopaki też mają uczucia, przynajmniej ten jeden o którym tyle myslę. Musiałam to naprawić. Podniosłam się i wybierając jego numer nacisłam zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Cześć Mikołaj, tu Julka.
- O, nie spodziewałem się, że zadzwonisz - wiedziałam, że się uśmiecha.
- Chciałam... - wzięłam głęboki oddech - Możemy się spotkać?
- Kiedy tylko chcesz.
- Przyjedź do mnie, najlepiej dziś.
- O 17 pasuje?
- Idealnie, to do zobaczenia - rozłączyłam się. Nie wiedziałam dlaczego zaprosiłam go do siebie, co było dla mnie wielkim szokiem. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam sprzątać. W między czasie wybrałam się do sklepu po coś do przegryzienia. Po powrocie delikatnie się pomalowałam, rozczesałam włosy, ubrałam miętową bokserkę i czarne rurki. Czułam się jak mała dziewczynka czekająca na prezent. O równej 17 usłyszałam dzwonek. Serce zaczęło mi bić o dziesięć razy szybciej.
- Cześć - powiedział radosny Mikołaj kiedy otworzyłam mu drzwi.
- Cześć, zapraszam - wpuściłam go i próbowałam unormować oddech.
- Jak się trzymasz? - zapytał będąc już u mnie w pokoju.
- Całkiem dobrze, napijesz się czegoś? - chciałam wyjść do kuchni jednak nie było mi to pisane, ponieważ Mikołaj jednym ruchem złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i mocno pocałował. W jednym momencie cała reszta przestała się liczyć, byłam tylko ja i on.
- Przepraszam - powiedział i odsunął się ode mnie. Jednak nadal czułam jego oddech na moim policzku. Cały czas miałam zamknięte oczy.
- To ja powinnam Cię przeprosić - odezwałam się - Nie pozwoliłam Ci dojść do słowa, ignorowałam Cię. byłam głupia, nadal jestem - popałam w słowotok.
- To nie Twoja wina, skąd mogłaś wiedzieć jak było na prawdę? - odparł patrząc mi głęboko w oczy.
- Gdybym miała choć trochę rozumu nie pozwoliłabym się upić, zwłaszcza Twojemu bratu - dodałam i oddaliłam się do kuchni. Było mi wstyd za siebie. Nie potrafiłam spojrzeć Mikołajowi w oczy tak jak on mi. Przeszywał mnie swoimi oczami dogłębnie. Po 5 minutch wróciłam do pokoju niosąc tace, na której znajdowały się dwie herbaty, ciastka i worek cukierków. Chłopak oglądał moje zdjęcia na półce. Na większości z nich byłam sama i nie miałam więcej niż 10 lat. Do tej pory zastanawiam się dlaczego ich nie zmieniłam.
- Kto by pomyślał, że z takiego aniołka z loczkami wyrośnie taki demon? - powiedział uśmiechnięty.
- Chcesz mnie obrazić? - zapytałam próbując zachować powagę.
- Nie udawaj takiej obrażalskiej bo Ci się to nie uda - powiedział krzyżując ręce.
- Nie jesteś na mnie zły? - dodałam. Pomimo ostatniej sytuacji związanej z Igorem on zawsze był uśmiechnięty.
- Dlaczego miałbym być zły? To zwykłe nieporozumienie a nie koniec świata - znów się uśmiechnął. To bardzo zaraźliwe bo nawet na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Możemy zacząć od początku? - podeszłam bliżej chłopaka.
- Nie mam nic przeciwko - odparł tuż przy mojej twarzy. Był tak blisko, że nasze nosy już się stykały, kiedy ja zaczęłam się głośno śmiać i z impetem rzuciłam się na łóżko biorąc moją herbatę. Mikołaj stał lekko zdezorientowany jednak po chwili dołączył do mnie. Kilka godzin opowiadaliśmy sobie o swoich przeżyciach tych dobrych jak i tych złych. Kiedy już z nudów zaczęliśmy rzucać się papierkami po cukierkach zadzwonił jego telefon. Rozmawiał z kimś chwilę z czego wywnioskowałam, że nie był zadowolony.
- Coś się stało? - zapytałam gdy się rozłączył.
- Ktoś rozbił samochód mojego taty, muszę go odebrać z miejsca wypadku - powiedział. Ja tylko zrobiłam smutną minkę. Chłopak na ten widok słodko się uśmiechnął.
- Nie musisz mnie odprowadzać - odparł, po czym pochylił się nade mną i delikatnie pocałował - Do zobaczenia - dodał i udał się w stronę wyjścia, a ja cała w skowronkach do łazienki. Dzień zaliczam do udanych.
 
 
 
 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Hej ;) Wybaczcie że rozdział znów jest krótszy i tak późno dodaje ale miałam małe problemy z internetem :/ Do następnego ;3
 

piątek, 16 maja 2014

Byłam wściekła

Obudziłam się i pierwszą czynnością jaką zrobiłam, to pobiegłam do pokoju ojca. Panował tam porządek, a jego nie było. Czyli to nie był sen, on naprawdę odszedł. Wróciłam do siebie i wzięłam telefon do ręki. Zegarek wskazywał 14:10. Odczytałam wiadomość od Martyny: " Zadzwoń do mnie koniecznie, bardzo się ucieszysz. ;) ". Jakoś nie brzmiało to zbyt przekonująco, ale wybrałam jej numer.
- No cześć Julka, nie uwierzysz czego się dowiedziałam - mówiła cała podekscytowana.
- Mój ojciec nieżyje - powiedziałam cicho. Przez chwilę się nie odezwała.
- Julka co Ty mówisz, jak to nieżyje? - zapytała już poważniejszym tonem.
- Przyjedź do mnie proszę, nie chcę być sama - zaczęłam cicho szlochać do słuchawki.
- Będę za 30 minut - powiedziała szybko. Za ten czas zdąrzyłam poinformować całą rodzinę i posprzątać w domu. Jeszcze nigdy nie było w nim tak czysto. Wkońcu przyjechała Martyna i bez pukania weszła do mieszkania po czym mnie mocno przytuliła.
- Nic nie rozumiem - powiedziałam odrywając się od niej - Dlaczego tak nagle - podeszłam do czajnika żeby zagotować wodę.
- To strasznie, tak mi przykro - powiedziała.
- A mnie nie - odparłam - Już od dawna chciałam żeby to się stało, żeby ten koszmar się skończył - rozpłakałam się na dobre. Opowiedziałam Martynie całą historię z nim swiązaną a oczy robiły jej się coraz szersze.
- To dlatego się tak zmieniłaś? W szkole? - zapytała cicho.
- Improwizowałam, cały czas wmawiał mi, że nie jestem tą samą dziewczyną co kiedyś, dlatego postanowiłam mu udowodnić, że dopiero mogę się zmienić. Cały czas jestem tą samą Julką, którą byłam, tylko może bardziej zranioną - po tych słowach zapadła cisza, którą wykorzystałam na napicie się herbaty. Po południu przyjechał brat i zaczęły się załatwienia związane z pogrzebem. Mało co się odzywałam. Najchętniej wróciłabym do domu i poszła spać. Jednak warto było towarzyszyć Tomkowi podczas tych wszystkich formalności. W urzędzie powiedzieli mi, że to ja stałam się właścicielką mieszkania, a jego kasa będzie podzielona między mnie i mamę. Jedyny plus tego dnia. Pod wieczór Tomek odwiózł mnie do domu.
- Dasz sobie radę? - zapytał, kiedy miałam wychodzić z samochodu.
- Tak, zawsze dawałam
, to teraz mam sobie nie poradzić? - odezwałam się pierwszy raz od dłuższego czasu.
- No tak, w końcu jesteś moją dzielną siostrzyczką - uśmiechnął się słabo. Przytuliłam go i udałam się do mieszkania. Nie takie nowe życie chciałam zacząć. Ale jedno jest pewne - koniec tego koszmaru.
Nadszedł dzień pogrzebu. Cała rodzina przyjechała do mnie, przy czym ubrani na czarno składali kondolencje. Ja cały czas siedziałam w pokoju i patrzyłam przez okno. Nie płakałam. Każdy próbował ze mną rozmawiać ale ja wciąż siedziałam cicho. Słyszałam jak ciotki szeptały między sobą, że powinnam iść do psychologa. Nie, nie jestem wariatką, po prostu nie miałam ochoty na rozmowę, one jednak tego nie rozumiały. Do pokoju wszedł Tomek.
- Martyna przyjechała - powiedział. Odwróciłam się i faktycznie zobaczyłam dziewczynę, nie była jednak sama. Tuż za nią stał Mikołaj. Podeszła do mnie i mocno przytuliła szeptając na ucho, że później mi ro wytłumaczy. Postanowiłam, że pojadę z nią i Mikołajem, oni przynajmniej o nic nie pytali. Po całej ceremonii mieliśmy obiad w restauracji zaraz koło cmentarza. Nagle od stołu wstał wujek.
- Chciałem wszystkim podziękować za przybycie, jest to dla nas bardzo ważne, że mamy od was takie wsparcie, mimo, że będziemy bardzo tęsknić za moim bratem, na zawsze pozostanie w naszych sercach. - po jego słowach zrobiło mi się nie dobrze.
- Tak, to cios dla nas wszystkich, to stało się tak nagle, bardzo będzie nam Go brakować, zawsze będziemy o Nim pamiętać jako o dobrym i pracowitym mężczyźnie - dodała pełna rozpaczy ciocia. Miałam tego dość, mimo mocnego ścisku w żołądku też wstałam.
- Ja będę Go pamiętać jako tego, który zniszczył mi dzieciństwo, tego, przez którego tyle płakałam i nie spałam po nocach. Możecie mówić, że jestem pyskata, że nie mam uczuć, ale właśnie chodzi o to, że je posiadam i jestem pewna, że żaden ani żadna z was nie wytrzymałaby z Nim tyle co ja. Mam 18 lat i tyle starczy by wiedzieć, co to znaczy mieć ojca tyrana. Dla mnie był skończonym człowiekiem, jak jakiś psychopata. Możecie płakać ze smutku, ale ja to robię z radości. On nie miał prawa być nazywany " tatą ", nie zasłużył na to - skończyłam mówić. Nie obchodziło mnie to, że każdy mieżył mnie wzrokiem jak trędowatego. Z moich oczy zaczęły lać się duże łzy. Zabrałam kurtkę i wybiegłam na zewnątrz, a zaraz za mną Mikołaj.
- Zaczekaj! - stanęłam w miejscu, ale nie odwróciłam się, byłam zła. - Zaczekaj na Martynę, nie pójdziesz nigdzie sama - powiedział. Odwróciłam się i zapłakanymi oczami popatrzyłam na niego.
- Co Ty tu właściwie robisz? - zapytałam. Niestety nie było mi dane usłyszeć odpowiedzi, ponieważ dołączyła do nas Martyna.
- Mikołaj zawieź nas do domu - powiedziała. W drodze poprosiłam ją, aby została u mnie do jutra. Pod domem podziękowałam Mikołajowi i udałyśmy się do domu.
- Dziękuje Ci, że jesteś tu ze mną - powiedziałam.
- Nie ma za co, przecież powinnyśmy się wspierać - odparła i lekko się uśmiechnęła. Wtedy coś sobie przypomniałam.
- Hej, co to za ważna wiadomość, z której miałam się ucieszyć? - zapytałam.
- A no tak - chwilę się zamyśliła - Chodzi o Mikołaja - powiedziała zupełnie poważnie - On wcale nie ma dziewczyny, i wcale nie zostawił Cię wtedy na imprezie. To wszystko sprawka Igora - powiedziała.
- Jak to Igora? Przecież On... - nie dane było mi dokończyć.
- ... On upił Cię, zbajerował i Mikołaj pomyślał, że odpuściłaś. Igor wzbudził w Tobie litość do siebie, że niby próbuje pomóc Ci odegrać się na Mikołaju, a prawda jest taka, że chciał Cię tylko wykorzystać - powiedziała, po czym wzięła łyk herbaty.
- Czyli to co mówił Igor to kłamstwo? - nie mogłam sobie tego poukładać w głowie. Wyglądało na to, że Igor był dobrym aktorem.
- Zaczęłam ich wypytywać o Ciebie, bo nie podobał mi się fakt, że Mikołaj chciał Cię wykorzystać, On taki nie jest, za długo Go znam - tymi słowami zakończyła się nasza rozmowa. Byłam wściekła.
 
 
 
 
 
 
 
 
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
hej wszystkim :) nie będę się dziś rozpisywać bo jakoś nie mam na to ochoty... ;/
proszę pozostawcie komentarz żebym wiedziała kto czyta moje opowiadanie :) 
 

wtorek, 13 maja 2014

zasnęłam

Minął kolejny tydzień wakacji. Zaczęłam ćwiczyć, codzinnie rano biegałam dwie godziny. To pomagało mi ignorować wszystkich, którzy nie dawali mi spokoju. Gdy dobiegłam nad rzekę zadzwonił mój telefon i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam:
- Cześć, ładnie to tak nie odpisywać? - odezwał się Igor.
- Myślałam, że tym sposobem zrozumiesz, że nie mam ochoty na rozmowę z Tobą.
- Ale jednak odebrałaś.
- Nie sprawdzałam kto dzwoni, na Twoje głupie szczęście, teraz mów o co chodzi?
- Spotkaj się ze mną.
- Nie ma takiej opcji - chciałam jak najszybciej się rozłączyć.
- No proszę, chce tylko porozmawiać - pomyślałam, że to mogłaby być dobra nauczka dla Mikołaja, i może Igor wreszcie da mi spokój.
- Dobra, kiedy i gdzie?
- W centrum, dziś o 18, będziesz? - zapytał uradowany.
- Będę - dodałam i szybko się rozłączyłam. Nie wieże, że się na to godzę.
Po powrocie do domu zastałam ojca siedzącego przy stole, próbował zwalczyć kaszel, który męczył go od kilku dni. Gdy tylko mnie zobaczył ubrał kurtkę i wyszedł z domu. Mijając mnie zobaczyłam tylko jego bladą twarz. Z ciekawości udałam się do jego pokoju. Moim oczom ukazała się dość spora kolekcja butelek i puszek po różnych trunkach, czyli to były jego lekarstwa na wszystko. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do swojego pokoju. Ubrałam któtkie spodenki na szelkach i koszule w krate, poprawiłam makijaż i byłam gotowa. O godzinie 17 wyszłam z domu i idąc spacerkiem w głąb miasta obserwowałam przyrodę. Wcale nie spieszyło mi się na to spotkanie, jednak całą drogę zastanawiałam się dlaczego teraz czuje takie złe nastawienie co do Igora. Na miejscu zobaczyłam go siedzącego na ławce przy fontannie. Nie był sam. Wśród jego towarzyszy i towarzyszek zobaczyłam także Mikołaja. Przez moment miałam ochotę zawrócić. Jednak nie zdąrzyłam, bo Igor zauważył mnie po czym szeroko się uśmiechnął:
- Cześć Julka!
- Cześć Igor - powiedziałam lekko zmieszana podchodząc bliżej, widząc kilkanaście par oczu wlepionych w moją osobę przyprawiło mnie o mdłości.
- To my już pójdziemy - powiedział z nienacka i łapiąc mnie za rękę zaczął ciągnąć w przeciwną stronę. Gdy znaleźliśmy się na innej ulicy wyrwałam swoją rękę i zaczęłam krzyczeć:
- Oszalałeś? Po to chciałeś się spotkać? Żeby odstawić cały ten cyrk przed Twoim bratem?
- Uspokój się, należało mu się za to co zrobił, a teraz idziemy na pizze.
- Nigdzie z Tobą nie idę - skrzyżowałam ręce i stanęłam na środku chodnika.
- Nie wygaduj głupstw tylko chodź, przecież nic Ci nie zrobię - powiedział już lekko zdenerwowany. Nie miałam wyjścia. Ociągając się ruszyłam za nim, aż weszliśmy do pizzeri. Kiedy Igor poszedł złożyć zamówienie, ja usiadłam przy stoliku i postanowiłam sprawdzić pocztę na komórce. Jeden sms od Mikołaja " Czyli to jednak prawda? :( ". Nie wiedziałam co miał na myśli ale postanowiłam zrobić to co do tej pory czyli zignorowałam go. Do stolika wrócił Igor.
- Co Ty mu powiedziałeś? - zapytałam prosto z mostu.
- Komu? - zapytał zupełnie spokojnie.
- Nie bądź śmieszny, co powiedziałeś Mikołajowi?
- Nic takiego - chłopak tylko wzruszył ramionami.
- W takim razie sam sobie tu siedź - powiedziałam i już miałam wychodzić kiedy Igor mnie zatrzymał.
- Zaczekaj - wziął głęboki oddech i popatrzył na mnie - Powiedziałem mu, że się spotykamy. Zaraz po tym jak Cię zostawił na imprezie zrobiło Ci się przykro i opowiedziałaś mi wszystko, dlatego przy Tobie zostałem i wybrałaś mnie. Julka, należy mu się za to jak Cię potraktował - mówił to wszystko patrząc mi w oczy.
- Czyli jednak nie masz mózgu - odparłam. Chłopak tylko przewrócił oczami. Dostaliśmy naszą pizze i już żadne z nas nie mówiło o Mikołaju. Dobił mnie fakt, że to Igor zemścił się na nim a nie ja. Z drugiej strony to nawet lepiej, zna jego słabe strony. Około godziny 20 wróciłam do domu, ojca jeszcze nie było. Ledwo zdjęłam buty usłyszałam dzwonek. Otworzyłam drzwi za którymi stało dwóch policjantów, przestraszyłam się.
- Pani Julia Nowak? - zapytał jeden z nich.
- Tak to ja - odpowiedziałam.
- Możemy wejść?
- Tak proszę - zaprowadziłam ich do kuchni, nalałam sobię wody do szklanki - Coś się stało? - zapytałam.
- Chodzi o Pani ojca - popatrzyli po sobie a ja nie widziałam co mam myśleć, czy znów wdał się w jakąś kłutnie czy coś gorszego, może siedzi w areszcie? - Niestety nieżyje - powiedział. Szklanka, którą trzymałam wypadła mi z rąk i rozbiła się z hukiem. Poczółam ukłycie w klatce piersiowej. - Został znaleziony dziś około godziny 17:30 niedaleko restauracji przy ulicy głównej, przyczyną był najprawdopodobnie zawał. - mówił to bardzo spokojnie a jego słowa docierały do mnie jak przez mgłę. - Jest nam bardzo przykro.
Usiadłam przy stole, nie mogłam uwieżyć w to co się stało.
- Pani mieszkała z ojcem sama?
- Tak, mama odeszła kilka lat temu, mieszka z moją siostrą - powiedziałam cicho. Zaczęłam się trząść, i nerwowo bawiłam się moimi palcami.
- To my już pójdziemy, do widzenia - powiedzieli oboje. Wyszli a ja nawet na nich nie spojżałam. Siedziałam przy tym stole kilka godzin. Przypomniało mi się całe zło które mi wyrządził, wszystkie krzywdy. Nie wiedziałam dlaczego zaczęłam płakać, przecież tak bardzo pragnęłam jego śmierci. Ocknęłam się około godziny 2 w nocy i zaczęłam pakować wszysko co do niego należało. Posprzątałam jego pokój jak jeszcze nigdy. O 4 rano wyszłam na łąkę i rozpaliłam ognisko. Wrzucałam do niego wszystkie ubrania należące do ojca. Gdy zorientowałam się jak bardzo jestem zmęczona był już ranek. Wróciłam do domu, przebrałam się i zasnęłam.
 
 
 
 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć wszystkim :) Obiecałam dłuższy więc jest ;) Życzę Wam miłego czytania, a ja idę się edukować :D Do następnego ;3
 
 

środa, 7 maja 2014

Zostałam sama...

Przez następne kilka dni popadłam w totalne lenistwo. Nie miałam siły na nic. Jednak było coś co nie dawało mi spokoju. Od moich urodzin bardzo często dostawałam smsy od nieznajomych numerów. W zwyczaju miałam ignorowanie takich ludzi, jeśli miało by to być coś ważnego to zadzwoni. Jednak dziś wydarzyło się coś, co zupełnie zwaliło mnie z nóg. Wzięłam telefon i odczytałam wiadomość " Mam nadzieje, że nie jesteś zła za tamten wieczór, było bardzo miło i szczerze spodobałaś mi się. Chciałbym Cię lepiej poznać. Odezwij się proszę, Mikołaj." Teraz domyśliłam się, że te anonimowe smsy to ktoś z imprezy. No cóż, postanowiłam odpisać tym natrętom, poza Mikołajem oczywiście. Po wykonanej czynności wstałam i ruszyłam do kuchni. Zastałam tam ojca siedzącego przy stole z różnymi lekarstwami.
- Jesteś chory? - zapytałam.
- Nie
- To po co Ci to?
- Nie interesuj się - mniej więcej tak wyglądała cała nasza dzisiejsza rozmowa. Zabrałam herbatę i wróciłam do pokoju. Na moim telefonie widniało powiadomienie o 3 wiadomościach. Jak się okazało byli to zupełnie nieznani mi chłopcy i Igor. Czego on ode mnie chce i skąd ma mój numer, tak to pierwsze co przyszło mi na myśl. Wtedy zadzwoniło moje zbawienie - Martyna.
- Cześć.
- No cześć, co słychać? Leczysz jeszcze kaca? - ah ten jej sarkazm.
- Całe życie - zaśmiałam się do słuchawki - Martyna, możesz mi powiedzieć skąd bracia " jestem Twój skarbie " mają mój numer?
- A mają?
- Z tego jak zasypali mi skrzynkę odbiorczą w telefonie wnioskuję, że tak.
- Oj masz branie dziewczyno - powiedziała śmiejąc się.
- Tak niezmiernie się z tego cieszę, zwłaszcza, że Mikołaj chce mnie lepiej poznać i wiesz zastanawiam się czy mam skakać z radości już czy dopiero później - znów w odpowiedzi usłyszałam śmiech dziewczyny.
- Nie przejmuj się w końcu to faceci.
- Tak wiem - zapadła cisza - będę kończyć, trzeba wreszcie zrobić coś pożytecznego - powiedziałam.
- Dobrze, nie będę Cię zatrzymywać, to pa - rozłączyłam się. Martyna ma rację nie będę się nim przejmować, zaczęło się lato trzeba się cieszyć życiem. Usłyszałam tylko zamykanie drzwi co oznaczało, że ojciec wyszedł z domu. Załączyłam głośno muzykę. Zostałam sama.
 
 

 


 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ;) W kolejnych rozdziałach akcja nabiera tempa :D Jest też mała niespodzianka ;p Kolejny rozdział już niedługo trzymajcie się ;3